Dzień Wszystkich Świętych już za nami. W niedzielę jeździłyśmy na grób
mojego Taty. Taka szkoda, że Kinga Go nie znała. Na pewno by ją
uwielbiał i może nawet nauczyłby matematyki. Miał ścisły umysł i w
sposób bardzo prosty potrafił wytłumaczyć mi- zdecydowanej humanistce
największe zawiłości. Poza tym był bardzo ciepłym, dowcipnym i kochanym
człowiekiem. Wciąż mi Go brakuje...Pokładam jednak nadzieję, ze patrzy
na nas z góry i zaciska kciuki, aby wiodło się nam jak najlepiej.
W poniedziałek przyjechał brat mojej teściowej i w moje grzeczne dziecko
wstąpił diabeł. Ciągle tylko płakała, tupała nogami i fukała na
wszystkich. Definitywnie poszłam w odstawkę. Liczył się tylko wujek.
Wszystkie książki poszły w kąt i dziewczyna miała labę. Zero ćwiczeń
logopedycznych, zero czytania, zero pisania. I tak aż do środy.
Miałam obawy jak Kinga będzie funkcjonować w szkole i po 3 godzinach
pojechałam zorientować się w sytuacji. Rzeczywiście, wujek kompletnie
zawładnął jej myślami. Powoli jednak doszła do równowagi, bo na
zajęciach logopedycznych ładnie ćwiczyła i dostała w nagrodę znaczek.
W październiku troszkę jej pofolgowałam. Chyba była przemęczona, bo
codziennie chodziłyśmy na różaniec, ale teraz zakasujemy rękawy i do
roboty.
Dzisiaj sytuacja jest już opanowana.Moja córcia wyściskała i wycałowała
domowników, mi powiedziała, że kocha moje oczy i że przyniesie ze szkoły
piątkę. Liczę na to i czekam z niecierpliwością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz