piątek, 28 października 2011

Brać czy nie brać?

Już od jakiegoś czasu wymieniam z kilkoma moimi znajomymi wnioski i uwagi dotyczące suplementacji diety. Nie dawałam tego Kindze, bo nie widziałam takiej potrzeby. Nie miała nigdy większych problemów z przyswajaniem nowych umiejętności i dążeniem do samodzielności.
Owszem, był czas, kiedy pilnie potrzebowałam jakiegoś medykamentu stępiającego Kingi upór i oślą zawziętość:)). Niestety, nic takiego nie znalazłam i jak się okazuje, czas jest najlepszym lekarstwem. Warto było pomordować się kilka latek, bo po wkroczeniu w wiek wczesnoszkolny Kinga momentalnie  "wydoroślała" i nabrała ogłady. Niemalże od razu zaczęło się:"dobrze, mamo", "tak, mamo" ,"rozumiem, mamo". Zdarzają się jeszcze sporadyczne przypadki, gdy Kinga nie chce się posłuchać, ale po pewnej chwili, gdy wszystko poukłada sobie w główce, to robi o co ją poproszę. Na domiar wszystkiego jeszcze zauważa
"wiem, że to dla mojego dobra".
Chciałabym, żeby Kinia umiała bardziej skupić się na lekcjach i była na nich bardziej obecna duchem, a nie tylko ciałem. Ale z pamięcią nie jest u niej tak źle, skoro to ona przypomina mi, że powinna wziąć lekarstwo:))


1 komentarz:

  1. Kingus jesteś cudna i po co pakować niepotrzebne suplementy, jak ma się w domu takie Złotko :)

    OdpowiedzUsuń