poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Ospie wietrznej powiedziałyśmy wreszcie "adios". Całe szczęście, że Kinga nie nacierpiała się zbytnio i nie nadrapała zanadto. Porównując to do siły wiatru, można by określić mianem "zefirek".
po przerwie świątecznej i kilku dniach dodatkowego siedzenia w domu, Kinia poszła dzisiaj do szkoły. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ochoczo, ale chyba nie było tak źle, skoro do domu wróciła wyraźnie ożywiona i rozszczebiotana jak skowronek. Nie ta Kinga, która przez przeszło tydzień snuła się po domu jak dusza potępiona i jęczała, że się nudzi. Ledwo wyrabiała normę, to znaczy trochę matematyki, troszkę polskiego i ciut, ciut zajęć logopedycznych. To wszystko na co ją było stać i co dałam radę wyegzekwować. Poza tym przesiadała się od komputera do telewizora i oczywiście do jedzonka (bo apetyt "niechorobowy" , wręcz chorobliwie i nadspodziewanie dobry :)  )
Po przyjściu ze szkoły dawała radę w przegadywaniu dziadka i tatusia. Oni 5 słów, a ona na to 25.Kiedy brakowało rezonu papugowała wszelkie  "inwektywy";) kierowane pod jej adresem i zręcznie odbijała piłeczkę. Dla podkreślenia swojego bojowego nastroju postraszyła trochę nożem i pomachała groźnie deską do krojenia. Panowie kapnęli się w końcu, kto tu rządzi i kto ma zawsze rację:)

W gruncie rzeczy to jednak słodka dziewczynka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz