niedziela, 13 stycznia 2013

Z kopyta kulig rwie...

I gwoli ścisłości nie koń ciągnie sanie, tylko tata na traktorze. Dzisiaj odgrzebaliśmy stare sanki, a że napadało trochę świeżego śniegu, to poobiednie popołudnie można było spędzić na dworze. Co prawda nim się wyszykowaliśmy to piękne słoneczko gdzieś się schowało, ale i tak śmiechu było co niemiara. Weronika pełniła funkcję " dzwonnicy", bo co pewien czas dzwoniła dzwoneczkami.
Dziewczyny mały niesamowitą frajdę, a mama też się nieco zrelaksowała ;)






piątek, 11 stycznia 2013

Holter

Uff.., jeden kamień z serca. Za drugim podejściem Holter zarejestrował pracę Kingusiowego serducha. Aby zapis nie był nudny i monotonny, tydzień temu aktywnie spędzałyśmy każdą wolną chwilę. Był wieczorny, szybki spacer, była gimnastyka, tańce, był poranny spacer w śnieg i zawieruchę. To duże poświęcenie, bo Kinga z tych bardziej siedzących;)  I po co to wszystko? Żeby dowiedzieć się, że urządzenie pracowało tylko 3 godziny. Tylko tyle wytrzymała bateria. A jeszcze trzeba doliczyć straty moralne Kingi;) Dwukrotne odrywanie plastrów.Poza tym całkowity zakaz korzystania z komputera i komórki przez 24 godziny. Wyobrażacie sobie, jak to trudno wytrzymać, prawda? ;))
Teraz jeszcze czekamy na wizytę u kardiologa i zobaczymy co Kindze jest.